Życie to ciągły bieg z przeszkodami
Pierwszy redemptorysta na ziemiach polskich – św. Klemens Maria Hofbauer – zwany jest drugim założycielem Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela oraz apostołem Warszawy i Wiednia. Żył i działał w Europie doby napoleońskiej, w stuleciu wrogim Kościołowi, zakonom, w czasach depczących fundamentalne wartości chrześcijańskie. Styl życia św. Klemensa Hofbauera, konsekwentne realizowanie przez niego woli Bożej pomimo przeciwności to dziś szczególnie aktualny drogowskaz dla ludzi młodych. W 1888 r. Papież Leon XIII ogłosił Klemensa Hofbauera błogosławionym, a 15 marca 1909 r. Ojciec Święty Pius X dokonał jego kanonizacji.
Niewątpliwie najważniejszym zmaganiem młodości jest rozeznanie osobistego powołania, a następnie podjęcie decyzji wypełnienia życiowej misji oraz wytrwanie w powołaniu pomimo pojawiających się trudności. Życie św. Klemensa Hofbauera w trzech wymienionych wymiarach, pomimo dzielących nas 200 lat, nadal pozostaje niezwykle aktualnym drogowskazem. Mam nadzieję skutecznie przekonać o tym zwłaszcza młodych czytelników, bo – jak stwierdza Jean Montbourquette, teolog i psychoterapeuta, w książce „Twoja misja. Jak odkryć swój życiowy cel” – „Każdy z nas ma w życiu swoje szczególne powołanie lub misję; są one jedyne i niezastąpione, jako że nasze życie nie poddaje się reprodukcji. Zadanie każdej osoby jest jedyne w tym sensie, że tylko ona może zrealizować tę jedyną szansę” [1].
Dom rodzinny – trudny start w życie
Klemens (a właściwie Jan, bo imię Klemens przyjmie, gdy zostanie pustelnikiem) przychodzi na świat w 1751 r., w wielodzietnej rodzinie, jako dziewiąte spośród dwanaściorga rodzeństwa, w małej, południowo-morawskiej wiosce Tasowice, położonej ok. 100 km od Wiednia.
Ma zaledwie 5 lat, gdy wybucha okrutna wojna siedmioletnia pomiędzy Austrią a Prusami (1757-1763). Nie zdąży ukończyć 7. roku życia, gdy śmierć zabiera mu ojca. To wydarzenie zapisze się w pamięci małego Klemensa poprzez towarzyszące mu ważne przeżycie religijne. Matka Maria Hofbauer miała przyprowadzić go wówczas pod krzyż znajdujący się na ścianie rodzinnego domu i wskazując palcem na wiszącego na nim Chrystusa, powiedzieć: „Moje dziecko, od tej chwili On będzie twoim Ojcem. Staraj się postępować drogą, która Jemu się podoba”[2].
O pierwszych 16 latach życia Klemensa wiemy z pewnością tyle, że nauczył się on w tym okresie ciężkiej pracy w polu, gorliwie służył do Mszy św. przy parafii w Tasowicach, prowadzonej przez norbertanów z pobliskiego opactwa Klosterbrück w Znojmie, i ze względu na pragnienie zostania w przyszłości księdzem uczył się łaciny u tychże ojców na plebanii.
Nauka i praca – trud dojrzewania do odpowiedzialności
Wkrótce Klemens zostawia matkę, dom, rodzinną miejscowość i rozpoczyna w pobliskim miasteczku Znojmo 3-letnią praktykę u piekarza Franciszka Dobsza. Nie opuszcza go jednak ani na chwilę marzenie o zostaniu księdzem – niedostępne ze względu na brak środków umożliwiających podjęcie wymaganych studiów.
19-letni Klemens podejmuje naukę w czteroletnim gimnazjum prowadzonym przez norbertanów w pobliskim opactwie, w którym również otrzymuje pracę. W ten sposób staje się samodzielnie zarabiającym na swoją naukę młodzieńcem. „Te lata nie były łatwe – będzie wspominał. Praca i nauka. Musiałem wykorzystać na naukę każdą chwilę, nawet noce poświęcałem temu celowi. Kiedy zmagał mnie sen, brałem do jednej ręki świecę, do drugiej książkę i chodziłem po pokoju tam i z powrotem, by pokonać senność i w ten sposób zyskać na czasie”[3]. Ten 4-letni okres koniecznego godzenia ze sobą pracy i nauki przypada na lata dużej biedy w kraju (1770-1771). Klemens na własne oczy widzi, co to znaczy głód i tyfus. Często pomaga zakonnikom rozdzielającym przy furcie klasztornej chleb dla ubogich. Wrażliwość ta znamionować będzie kapłańską posługę późniejszego redemptorysty – ojca Hofbauera.
W pustelni – trud cierpliwego trwania przy Bogu i rozeznawania Jego woli
W wieku 24 lat Klemens opuszcza szkołę w Znojmie i postanawia zostać pustelnikiem. Nie rezygnuje z ideałów. Skoro ze względów finansowych nie może ukończyć studiów – koniecznych, by zostać księdzem – wybiera drogę poświęcenia się Bogu w życiu pustelniczym[4]. W XVIII w. eremityzm był nie tylko uznaną przez Kościół, ale także często podejmowaną formą życia chrześcijańskiego.
Życie pustelnicze nie było bynajmniej chwilowym, młodzieńczym kaprysem Hofbauera, rozżalonego trudnościami w urzeczywistnieniu życiowych planów. Okres ten (1775-1783) to 8 kolejnych lat ascetycznego stylu życia prowadzonego przez Klemensa. W tym czasie odbywa on 13 pielgrzymek do Rzymu, przyjmie także imię Klemens, którym posługiwać się będzie do końca życia.
Po latach modlitwy i refleksji w pustelni w Mühlfrauen koło rodzinnych Tasowic, a następnie we włoskim Quintiliolo, niedaleko miasta Tivoli, narasta w nim coraz bardziej pragnienie kontynuowania studiów, wzmaga się wewnętrzne przynaglenie, aby zostać księdzem. Wyraźnie rozeznaje, że nie jest powołany przez Boga do życia pustelniczego, ale czynnego, apostolskiego. Biografowie Klemensa, używając przenośni, mówią, że „światło z Tivoli” przemieni go w misjonarza proroka, który nie będzie potrafił bezczynnie patrzeć na brak wiary w otaczającym go środowisku przeżywającym głęboką transformację ideologiczną i kulturową[5].
Ma wtedy 32 lata, wielką ufność wobec Boga i niezwyczajną odwagę, aby zrobić kolejny krok w nieznane. „Dojrzała modlitwa (…) przynosi (…) zaskakujące odkrycia, odsłania nieznane dotąd prawdy, podpowiada nową drogę życia oraz nowe sposoby przezwyciężania problemów i trudności”[6]. Z wielkim pragnieniem w sercu i bez grosza w kieszeni przybywa do cesarskiego miasta Wiednia. Tu wydarzy się coś niezwykłego, co sprawi, że wreszcie zacznie realizować się jego droga do upragnionej kapłańskiej służby w Kościele.
Uniwersytet w Wiedniu – trud dawania świadectwa prawdzie
Skończyła się właśnie Msza Święta. Na zewnątrz pada ulewny deszcz. Klemens wychodzi z katedry i spotyka w jej portalu oczekujące na koniec burzy trzy kobiety. Za ich przyzwoleniem – nie zważając na mocną ulewę – biegnie, by uczynić grzeczność starszym paniom i przyprowadzić im dorożkę. Owe kobiety – jak się potem okaże – to siostry Maul, bogate córki urzędnika na dworze cesarskim. Poznawszy Klemensa, dowiedziawszy się o jego wielkim pragnieniu zostania księdzem, obiecują mu pomoc i dotrzymują słowa. Postanawiają sponsorować studia uniwersyteckie Hofbauera.
Zawsze zadziwia mnie ta historia, która wydarzyła się natychmiast po Mszy Świętej. Klemens zatroszczył się o obecność Jezusa Eucharystycznego w swoim życiu, a Jezus tak konkretnie zatroszczył się o niego. Dzięki wielkodusznej pomocy sióstr Maul mógł wczesną jesienią 1783 r. rozpocząć i ostatecznie ukończyć studia filozoficzno-teologiczne na Uniwersytecie Wiedeńskim. Czy panny Maul mogły przypuszczać, że dzięki swojej wspaniałomyślności staną się kiedyś istotnym elementem historii świętego?
Z uniwersyteckiego okresu życia Hofbauera znamienne są dla podejmowanego przez nas tematu dwa wydarzenia. Musimy pamiętać, że teologia wykładana wówczas na Uniwersytecie w Wiedniu przesiąknięta była duchem jansenizmu, protestantyzmu oraz prądami oświecenia. Biografowie Klemensa przekazują, iż podczas jednego z wykładów profesor sympatyzujący z modnymi wówczas prądami oświeceniowymi głosił tezy atakujące nauczanie Kościoła katolickiego. Student Hofbauer zaprotestował. Wstał podczas wykładu i publicznie zganił profesora, mówiąc, że nauka przez niego głoszona nie jest już katolicką. Na znak protestu opuścił audytorium. Posiadał cnotę męstwa, posiadał odwagę głoszenia prawdy i stawiania oporu tezom głoszonym przeciwko naszej wierze[7].
W czasie studiów zaprzyjaźnia się z niejakim Tadeuszem Hüblem, a przyjaźń ta przetrwa do końca życia. Na Uniwersytecie w Wiedniu spotyka też wybitnego wykładowcę, jezuitę Nikolausa Josefa Alberta Diessbacha. Profesor ten znał osobiście św. Alfonsa Liguoriego, założyciela redemptorystów – nowego zgromadzenia zakonnego w Italii – i był wówczas jednym z największych propagatorów myśli i dzieła świętego Założyciela[8]. Jezuita stanie się mistrzem i duchowym przewodnikiem Klemensa. „W tym czasie najprawdopodobniej – uważa biograf św. Klemensa Hofbauera Louis Vereecke – nawiązuje kontakt z pismami św. Alfonsa, które stanowiły przeciwwagę wobec jansenistycznej oschłości i oświeceniowego racjonalizmu”[9].
Zatem to Diessbach podsunie Hofbauerowi książki św. Alfonsa, które były powrotem do prawdziwego wyczucia Kościoła, a potem ten sam ojciec jezuita poradzi obojgu przyjaciołom, Hofbauerowi i Hüblowi, aby udali się do Włoch i tam wstąpili do redemptorystów. Latem 1784 r. podejmą ważną i odważną decyzję – wyruszą w ponad tysiąc kilometrową pieszą podróż do Rzymu.
Zgromadzenie redemptorystów – osiągnięcie upragnionego celu
W Wiecznym Mieście, w bliskości majestatycznej Bazyliki Santa Maria Maggiore, redemptoryści – założeni 50 lat wcześniej – posiadali już swój klasztor przy kościele św. Juliana. Klemens i Tadeusz poprosili o przyjęcie. Już w październiku otrzymują habit zakonny i rozpoczynają nowicjat. Pół roku później składają śluby zakonne, stając się tym samym pierwszymi redemptorystami spoza Włoch. 29 marca 1785 r. otrzymują święcenia kapłańskie. Podkreślamy tę datę, gdyż dokładnie wtedy, po latach nieustannych przeszkód, w wieku 34 lat Klemens Hofbauer realizuje swoje marzenie – zostaje kapłanem. Dwadzieścia jeden lat później, 6 sierpnia 1806 r., napisze do drogich mu współbraci redemptorystów pracujących wówczas przy kościele św. Benona w Warszawie: „Odwagi! Bóg jest Mistrzem. On kieruje wszystkim dla swojej chwały i dla naszego dobra (…). Widzę, że wszystko, co wydaje nam się przeciwnością, prowadzi nas tam, dokąd chce Bóg!”[10].
Orędzie św. Klemensa do młodych
Święty Klemens Hofbauer jest wzorem młodzieńca, mężczyzny wytrwale kroczącego ku własnej dojrzałości zwyczajną drogą stawiania czoła trudnościom i cierpliwego ich znoszenia. „Święci bowiem są nam dani między innymi po to, abyśmy mogli kroczyć ich śladami. Dlaczego? Bo oni kroczyli śladami Chrystusa” – podpowiada autorytet w dziedzinie psychologii, wychowawca młodych, jezuita ojciec Mieczysław Kożuch w książce: „Dojrzewanie i integracja osoby”[11].
Młody człowiek potrzebuje wzorców i autorytetów, ciekawych od strony osobowości postaci, z którymi mógłby się identyfikować, u których znalazłby potrzebne, mądre wsparcie w osobistym wysiłku radzenia sobie z trudnościami, których nie brak zwłaszcza wtedy, gdy prawdziwie i odpowiedzialnie szuka się własnego miejsca w życiu, lub gdy jest się już na drodze realizowania podjętej życiowej misji.
Dojrzałość zakłada konieczność ciągłego podejmowania wyzwań. Dojrzałość to nie nastawienie na to, co przyjemne – jak uporczywie i niestety coraz skuteczniej wmawia nam naczelne hasło cywilizacji, w której żyjemy – ale na to, co wartościowe[12].
Poruszająca i przekonywająca moc orędzia św. Klemensa tkwi przede wszystkim w tym, że głoszone jest ono przykładem mądrego życia, a nie słowem, którego nie tylko młodzi nie chcą już dzisiaj słuchać! „Dzisiejszy świat bardziej potrzebuje świadków niż nauczycieli” – słusznie zdiagnozował naszą społeczną kondycję już w 1975 r. Papież Paweł VI w adhortacji apostolskiej o ewangelizacji w świecie współczesnym „Evangelii nuntiandi”.
Pustka, którą można wypełnić
Jedna z ważnych zasad psychologicznych uczy dzisiaj, że kto nie był synem, nie jest też w stanie być ojcem: „(…) aby być synem, który zmienia świat, musi się mieć ojca (…), który wie, że takie jest twoje przeznaczenie i utwierdza cię w dążeniu do jego realizacji” – stwierdza zajmujący się naukowo problemem nieobecności ojca w życiu dziecka psychoanalityk Claudio Rise[13]. Specjalista ten werbalizuje powszechne spostrzeżenie pedagogiczne: „Wszystkie badania dotyczące tego zagadnienia wyraźnie dowodzą, że życie dzieci, które wychowują się bez ojca, jest znacznie trudniejsze od życia dzieci, które mają w domu oboje rodziców”[14].
Ksiądz Marek Dziewiecki wyjaśnia, dlaczego tak się dzieje: „Stała obecność ojca jest potrzebna synowi, aby ten mógł zobaczyć i doświadczyć, co znaczy być dojrzałym mężczyzną, co to znaczy być kochającym i odpowiedzialnym mężem i ojcem”[15]. W kontekście tego psychologicznego prawa o dojrzewaniu do roli odpowiedzialnego rodzica myślę o Klemensie Hofbauerze i jego osieroceniu przez ojca. Gdy patrzymy na drogę i rozwój Klemensa, okazuje się, że i od tej nielitościwej – wydawać by się mogło – zasady psychologicznej są „święte” wyjątki. To dobra informacja dla tych wszystkich młodych, którzy obecnie dość powszechnie „skazani” są na dorastanie bez ojca, na wychowanie bez jego fizycznej i emocjonalnej obecności.
Wiara w Boga, a dokładniej mówiąc – osobista relacja z Bogiem (Jezus nauczył nas przecież mówić do Boga „Ojcze!”), staje się dla chłopca, młodzieńca, studenta Klemensa skutecznym uzupełnieniem braku relacji do biologicznego ojca. Klemens zaufał słowu mądrze kochającej go matki. Zakorzenił się w Bogu, do którego wierząca matka go poprowadziła. To osobista relacja do Boga, najlepszego przecież Ojca, pomogła mu osiągnąć dojrzałość.
Jednocześnie Klemens spotyka na swojej drodze dojrzałych i kompetentnych wychowawców. Jednego poznaje osobiście, jest nim jezuita N.J.A. Diessbach. Drugiego poprzez pisma – jest nim św. Alfons Maria de Liguori. Ci dwaj staną się dla Klemensa niejako „figurą ojca”[16]. Spotkanie, serdeczna duchowa więź z nimi zaowocują osobistą dojrzałością Hofbauera. W przyszłości, już jako kapłan i zakonnik redemptorysta, będzie dobrym ojcem dla sierot, które zgromadzi w Warszawie (w sierocińcu, w szkołach dla chłopców i dziewcząt), i studentów, którzy spotykać się będą w jego małym mieszkaniu przy Seilerstrasse w Wiedniu.
Cena mocnej osobowości
Mądra miłość matki nauczyła Klemensa jeszcze jednej bardzo ważnej życiowej prawdy: prawdziwa miłość rodzicielska, prawdziwa miłość matczyna to nie tylko pieszczoty i pocałunki, ale przede wszystkim poświęcenie, odpowiedzialna troska o drugich z gotowością poświęcenia dla nich. „Osoba dojrzała jest wyczulona na potrzeby innych”[17]. To przekonanie zdobył Klemens dzięki świadectwu życia matki. „Zwykle mamy do czynienia z podwójnym błędem: ze zredukowaniem miłości do uczuć oraz ze zredukowaniem bogactwa uczuć przeżywanych w miłości do przyjemnych jedynie stanów emocjonalnych. Oczywiście prawdą jest, że miłości zawsze towarzyszy jakieś uczucie. Nie oznacza to jednak, że miłość jest uczuciem” – pisze ks. Marek Dziewiecki[18]. „Istotą miłości jest rozważne decydowanie i konkretne działanie. Kochać, to znaczy podjąć decyzję, by troszczyć się o dobro danej osoby. (…) Kochać, to pomagać rosnąć. Także wtedy, gdy pomoc ta wiąże się z niepokojem, ze stawianiem wymagań, z bolesnymi przeżyciami”[19] – dodaje autor.
„Jakże błędna jest koncepcja wychowania bezstresowego: wyrządza się dziecku wielką krzywdę, chroniąc je przed życiem, które między innymi dlatego jest ciekawe, bo niesie ze sobą różne trudności i trzeba stopniowo je rozwiązywać. Chroniąc przesadnie dziecko, pośrednio mówi się, że jest słabe i że nie można mu zaufać. W takiej atmosferze dziecko nigdy nie zaufa sobie i nie uwierzy w swoje możliwości i talenty, jakie ma”[20].
Już w domu rodzinnym, a potem w klasztorze norbertanów, w piekarni w Znojmie, w samotnym życiu pustelniczym Klemens pozna i zrozumie, co znaczy ciężka i odpowiedzialna praca, dobre wykorzystanie czasu na rzeczy pożyteczne (nauka), doświadczy też niedostatku. Jego przykład pokazuje, iż trudności, jakich doświadczamy, są wyzwaniami, którym trzeba stawić czoło, a nie uciekać przed nimi. Problemy bowiem nie rozwiązują się same. Dzisiaj w dziedzinie wychowania dąży się – poprzez różne formy nadopiekuńczości – do chronienia młodych ludzi przed trudnościami. W ten sposób przyzwyczaja się młodzież do patrzenia na życie jak na łatwą i wygodną drogę „z górki”. Kiedy więc przychodzą życiowe próby, są zakłopotani i nie potrafią wziąć odpowiedzialności za siebie i bliźnich. Klemens Hofbauer uczy swoim przykładem, że powinno się stawiać czoła każdej trudności, że w wychowaniu mocnej osobowości, dorastaniu do pełni dojrzałości jest miejsce na to, co trudne[21].
Siła z Bożej mocy
Z biednej i doświadczonej przez los rodziny Klemens wynosi wszakże najcenniejszy posag, jaki dziecko może otrzymać od rodziców na późniejsze dorosłe życie: wiarę i zaufanie do Boga. Wzrasta w codziennej bliskości Eucharystii, a także zakonnej wspólnoty norbertanów.
Kontakt człowieka z Bogiem nie jest czymś spontanicznym. Potrzebna jest szczera wola i wysiłek szukania Boga i więzi z Nim. Ale doprowadzenie dziecka, wychowanka do osobistej relacji z Bogiem, jest – zdaniem chrześcijańskich pedagogów – najważniejszym i najbardziej niezwykłym wymiarem wychowania[22]. „Życie zanurzone w Bogu jest niesione przez nieludzką moc, staje się proste i jasne. Ktoś je prowadzi ku czemuś, czego człowiek pragnie i czego zarazem się obawia”[23].
Nie mamy wątpliwości, że właśnie na drodze intensywnego doświadczenia modlitwy ugruntowała i rozwinęła się osobista relacja Klemensa do Boga, że tu również odnalazł on swoją życiową misję. „Odkrycie (…) misji wymaga czasu, trudu i cierpliwości. Zakłada wiele refleksji, studiów, rozmów z ludźmi, którym ufamy, intuicji i wytrwałej modlitwy. Odkrycie misji (…) jest przede wszystkim spotkaniem ze sobą i z Tym, który nas stworzył i nas umiłował, i na nas liczy”[24]. W modlitwie rozeznał Klemens własną drogę, z modlitwy czerpał siłę do realizowania potencjałów, jakie złożył w nim Bóg. „Zaprawiony do życia wewnętrznego i do modlitwy, czerpał z nich nie tylko natchnienie do działania, ale także siłę do przezwyciężania trudności lub do cierpliwego ich znoszenia”[25].
„Wszyscy staracie się kochać i pragniecie być kochani!” – mówił Ojciec Święty Benedykt XVI do młodych zgromadzonych na czuwaniu modlitewnym przed paryską katedrą Notre-Dame 12 września 2008 roku. Papież wskazał młodzieży pewną i sprawdzoną drogę: „Powinniście zwrócić się do Boga, by nauczył was kochać i dał siłę, by kochać!”. Czy nie tak właśnie uczynił św. Klemens Hofbauer? On nieustannie czerpał siłę z nieludzkiej, to znaczy Bożej mocy.
Dojrzałość wymaga odwagi
Trudności zakłócające realizowanie dobra czynią koniecznymi posiadanie sprawności, która doskonali działanie człowieka w ich pokonywaniu. Jest nią cnota męstwa – wyjaśnia hasło encyklopedyczne[26]. O istocie cnoty męstwa pisze prof. Krystyna Czuba: „Jej zadaniem jest przezwyciężanie przeszkód w dążeniu do dobra i w zwalczaniu zła. (…) Jest to odwaga do głoszenia prawdy i odwaga głoszenia własnych przekonań. (…) Jest oporem wobec nieprawdy, niesprawiedliwości i nieuczciwości. Jest przezwyciężaniem w sobie własnego lęku i strachu”[27].
Klemens Hofbauer ma odwagę bronić tego, co ma prawdziwą wartość. Nie lęka się pójść pod prąd obiegowych opinii. To jest męstwo! Widzimy to zwłaszcza w trudnym doświadczeniu szukania prawdy w okresie bycia studentem wiedeńskiego uniwersytetu. „Cechą dojrzałej osobowości jest wzrastające uniezależnienie się od wpływów otoczenia (…)”[28]. Dojrzałość wymaga męstwa – przypomina Klemens Hofbauer!
Życie św. Klemensa Hofbauera było jak gdyby ciągłym biegiem z przeszkodami. Święty redemptorysta jest przykładem siły bezsilnych, wzorem zaufania i wiary w nieludzką, to znaczy Bożą moc. Oparcie na niej sprawiło, że pośród trudności nie załamał się ani też nie wycofał, ale z jej pomocą osiągnął wiele: najpierw marzenie życia – kapłaństwo, a potem marzenie kapłana – świętość.
O. Krzysztof Bieliński CSsR, rektor WSKSiM w Toruniu
100. rocznica kanonizacji św. Klemensa Marii Hofbauera
Za: www.radiomaryja.pl/artykuly (2009-03-13)
[1] J. Montbourquette, Twoja misja. Jak odkryć swój życiowy cel, Poznań 2003, s. 23.
[2] J. Heinzmann, Głosić na nowo Ewangelię. Św. Klemens Maria Hofbauer (1751-1820), Tuchów 1992, s. 9.
[3] J. Heinzmann, Nur Mut – Gott lenkt alles. Der hl. Klemens Maria Hofbauer: Sein Leben und sein Wirken, Wien 2000, s. 12.
[4] F. Ferrero, Znaczenie eremityzmu w życiu i duchowości św. Klemensa: Święty Klemens Hofbauer patron jednoczącej się Europy, Kraków 2001, s. 141.
[5] Tamże, s. 154.
[6] M. Dziewiecki, Wychowanie w dobie ponowoczesności, Kielce 2005, s. 108.
[7] G. Orlandi, „Lata 1784-1787 w życiu św. Klemensa Hofbauera”, Revertimini ad fontes 10 (1/1999), s. 62.
[8] Tamże, s. 78
[9] L. Vereecke, Duchowość świętego Klemensa Marii Hofbauera, Kraków 1999, s. 59.
[10] J. Heinzmann, dz. cyt., s. 5.
[11] M. Kożuch, „Dojrzewanie i integracja osoby”, Zeszyty Formacji Duchowej 38/2008, Kraków 2007, s. 7.
[12] Tamże, s. 17
[13] C. Rise, Ojciec. Niezgoda na nieobecność, Kielce 2005, s. 61.
[14] Tamże, s. 94.
[15] M. Dziewiecki, dz. cyt., s. 202.
[16] J. Heinzmann, „Der hl. Klemens Hofbauer als Interpretator des alfonsianischen Charismas“, Heute Redemptorist sein. Zeugnisse eines Charismas, red. N. Londoño, Bonn 1997, s. 62.
[17] M. Kożuch, dz. cyt., s. 100.
[18] M. Dziewiecki, dz. cyt., s. 56.
[19] Tamże, s. 57.
[20] M. Kożuch, dz. cyt., s. 63.
[21] Por. Ch. Lubich, Charyzmat jedności, Kraków 2007, s. 317-318.
[22] Por. M. Dziewiecki, dz. cyt., s. 97.
[23] M. Kożuch, dz. cyt., s. 67.
[24] Tamże, s. 90.
[25] A. Bazielich, „Św. Klemens Hofbauer patron Wiednia i apostoł Warszawy”, Święty Klemens Hofbauer patron jednoczącej się Europy, Kraków 2001, s. 47.
[26] M.A. Krąpiec, „Męstwo”, Powszechna Encyklopedia Filozofii, t. 7, Lublin 2006, s. 140.
[27] K. Czuba, Katolickie podstawy etyki dziennikarskiej, Toruń 2007, s. 27-28.
[28] R. Łukaszyk, L. Bieńkowski, F. Gryglewicz, „Dojrzałość”, Encyklopedia Katolicka, t. IV, Lublin 1985, s. 29-30.