Przed Dzieciątkiem Jezus na „małej drodze” zaufania i miłości
Medytacja na Boże Narodzenie wygłoszona przez o. prof. Andrzeja Wodkę
dla społeczności Akademii Alfonsjańskiej w Rzymie,
oparta na „małej drodze” św. Teresy z Lisieux.
Myśląc o tym, aby stanąć razem z Wami przed Dzieciątkiem Jezus w tajemnicy Jego narodzin w Betlejem, początkowo pociągały mnie słowa św. Alfonsa: „O Dziecię, moje Boskie Dziecię! Widzę Cię tutaj drżącego. O błogosławiony Boże, jak wiele kosztowało Cię to, że mnie umiłowałeś!” (kolęda Zstąpiłeś z gwiazd dalekich).
W międzyczasie inny tekst „narzucił się” poniekąd sam. Dokładnie dwa miesiące temu, 15 października, ujrzała światło dzienne nowa adhortacja papieża Franciszka, której tytuł w języku francuskim zaczyna się słowami: “C’est la confiance”. Pierwszy wiersz adhortacji zawiera pełne zdanie: “C’est la confiance et rien que la confiance qui doit nous conduire à l’Amour”: “To zaufanie i nic innego jak tylko zaufanie, musi prowadzić nas do Miłości”.
Franciszek chciał dać nam nową adhortację, poświęcając ją “ufności wobec miłości miłosiernej Boga”, z okazji 150. rocznicy urodzin św. Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza”.
Tak więc, ostatecznie tej medytacji daje natchnienie mała Tereska – Marie-Françoise Thérèse Martin. Wielu z was wyczuło to z pewnością natychmiast, patrząc na tytuł. Kiedy nadmieniamy “małą drogę” zaufania i miłości, myśli spontanicznie kierują się ku św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, francuskiej karmelitance, urodzonej w Alençon w 1873 roku, zmarłej w Lisieux w 1897 roku.
Serce, nieco zdumione, biegnie do całej rodziny Martin, będącej wyjątkowym przypadkiem rodziny świętych: ojciec Ludwik i matka Maria-Azelia zostali kanonizowani przez papieża Franciszka 18.10. 2015 (8 lat temu).
Pięć z ich córek zostało mniszkami. Obok tej ostatniej, naszej Teresy, pamiętamy Luizę (Marię od Najświętszego Serca) – karmelitankę; Paulinę (Agnieszka od Jezusa) – karmelitankę (później przełożoną); Leonię – wizytkę, której proces beatyfikacyjny jest w toku oraz Celinę (Genowefa od świętego Oblicza) – również karmelitankę.
Św. Teresa z Lisieux została beatyfikowana w 1923 r. przez Piusa XI, który także kanonizował ją w roku 1925. Jest patronką misji od 1927 r., wraz z jezuitą św. Franciszkiem Ksawerym, a od 1944 r. jest patronką Francji, wraz ze św. Anną – matką Najświętszej Maryi Panny – oraz ze św. Joanną d’Arc.
19 października 1997 r., w setną rocznicę śmierci, Teresa została ogłoszona „Doktorem Kościoła” przez Jana Pawła II. Jest trzecią kobietą z tym tytułem, po Katarzynie ze Sieny i Teresie z Avila.
Niespodzianka: Unesco 2022-2023!
Również UNESCO włączyło św. Teresę od Dzieciątka Jezus do grona znaczących osobistości na dwulecie 2022-2023, właśnie z okazji 150. rocznicy jej urodzin. Wyspecjalizowana agencja Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. promowania pokoju i bezpieczeństwa na świecie poprzez międzynarodową współpracę w dziedzinie edukacji, sztuki, nauki i kultury nie zawahała się podkreślić tej postaci ukrytej w ciszy ścisłej klauzury!
UNESCO uczyniło to, mając na celu „bardziej uwidocznić i oddać sprawiedliwość kobietom, które poprzez swoje działania promowały wartości pokoju”. Dlatego UNESCO mówi o Teresie jako o „pisarce”, wymieniając jej Dzieje duszy, a także około pięćdziesięciu wierszy i osiem kompozycji teatralnych. Dzieła te ujawniają pewną kreatywność artystyczną, choć z literackiego punktu widzenia być może nie wykazują większej znaczącej wartości.
Jednak ich wpływ okazał się głęboko kulturowy i inspirujący dla wielu francuskich pisarzy i intelektualistów już na początku XX wieku, których lista była dość długa. Wystarczy wymienić tylko kilku: Georges Bernanos, Paul Claudel, Etienne Gilson, Madeleine Delbrêl, a nawet piosenkarka Edith Piaf!
UNESCO mówi o Teresie także „jako wychowawczyni”, ponieważ jej pisma przekazują „uniwersalne wartości i dialog międzyreligijny w powiązaniu z naukami humanistycznymi i społecznymi”. Przykładem niech będzie jej własne doświadczenie, które opisuje w Dziejach duszy, dotyczące wychowania w rodzinie. Staje się ono znakiem wychowawczego dzieła samego Bożego ojcostwa i macierzyństwa, które realizuje się poprzez chrześcijańskich rodziców.
To doświadczenie jest pierwotnym źródłem odkrycia Małej drogi duchowego dzieciństwa, którą Teresa zrozumie pełniej począwszy od pewnej łaski, doznanej w czasie Bożego Narodzenia 1886 roku. Jest to łaska samego Jezusa, Syna Bożego, który stał się dzieckiem, abyśmy i my, stając się mali według Ewangelii, mogli pozwolić Jezusowi żyć w nas, w Jego tajemnicach od żłóbka w Betlejem aż po krzyż i zmartwychwstanie.
O tej łasce Bożego Narodzenia 1886 roku opowiedział nam sam papież Franciszek podczas audiencji generalnej 7 czerwca 2023 r. (a więc pół roku temu). Opowiadając tę historię Papież chciał przekazać proste, ale pełne mocy przesłanie: „Kościół, zanim będzie szukał jakichkolwiek środków, najpierw potrzebuje serc, które przyciągałyby ludzi do Boga”.
Zastanawiając się, skąd wzięła się radość i siła misyjna Teresy, jeszcze zanim wstąpiła do klasztoru, Papież przenosi nas właśnie w noc Bożego Narodzenia 1886 roku, kiedy Teresa miała zaledwie 14 lat. Pewna przykrość, jaka spotkała ją w rodzinie, doprowadziła Teresę do płaczu. Ale została ona szybko zapomniana, bo pojawiła się w jej sercu radość i chęć kochania na nowo. Co się wydarzyło? Tej nocy, podczas której Jezus stał się słaby z miłości, Teresa stała się mocna duchem.
Dla papieża Franciszka jest to prawdziwy cud: w ciągu kilku chwil wyszła z więzienia swojego egoizmu i użalania się nad sobą. Teresa zaczęła odczuwać, że „miłość wkroczyła do jej serca wraz z potrzebą zapomnienia o sobie”. Odtąd swoją gorliwość zaczęła kierować ku innym, aby odnaleźli Boga. Zamiast szukać pocieszenia dla siebie, zaczęła „pocieszać Jezusa, starając się, aby inni Go kochali”! Dzieje się tak dlatego, że „Jezus jest chory z miłości i […] chorobę miłości można wyleczyć jedynie miłością”.
„Sprawiać, aby Jezus był kochany” staje się codziennym celem Teresy, a także wstawiennictwem, „aby Go inni miłowali”. „Chciałabym ocalić dusze i zapomnieć o sobie dla nich: chciałabym je ocalać także po mojej śmierci. W niebie będę czynić dobrze na ziemi” – napisała w jednym z ostatnich listów.
Te i podobne słowa zrobiły niespotykaną „karierę”. Głos Teresy dał się usłyszeć w świecie. Tłumaczono ją na wiele języków, wywołując zupełnie niewytłumaczalne echo, a były to czasy postępującego międzyludzkiego „ochłodzenia”!
Jak możemy wyjaśnić to niezwykłe „nagłośnienie” słów, które w innych wypadkach mogłyby zostać uznane za niegodne umieszczenia na pierwszych stronach gazet?
Dziewięć lat w Karmelu (1888-1897) odgrywa tutaj kluczową rolę: droga mniszej samotności
Po wstąpieniu do klasztoru Teresa jest szczęśliwa, że może tam przebywać „na zawsze”, jako „więzień” z Jezusem i 24 siostrami. Życie wspólnotowe, chłód, modlitwa często w duchowej oschłości, samotność emocjonalna (nawet jeśli będzie miała przy sobie siostry: Luizę, Paulinę i Celinę). Teresa znosiła wszystko z niezwykłym zapałem.
Duchowy klimat jej Karmelu charakteryzował się powszechnym poczuciem bojaźni Bożej. Ona sama pragnęła jednak Miłości, tak po prostu i od razu, zwłaszcza po przeczytaniu Żywego Płomienia Miłości św. Jana od Krzyża.
W 1891 r. (w wieku osiemnastu lat) pewien kapłan wskazał jej życie na „falach ufności i miłości”, na które jednak nie odważała się wstąpić, powstrzymywana na tej śmiałej drodze przez własną siostrę Paulinę (przełożoną od 1893 r.). To właśnie w tym okresie młoda siostra Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza odkryła, po latach poszukiwań, drogę duchowego dziecięctwa, która przemieniła jej życie.
Przy pomocy Bożej łaski zrozumiała, że Ojcostwo Boga to tylko Miłość Miłosierna, wyrażona w Jego Synu Jezusie, Słowie Wcielonym.
Życie chrześcijańskie to nic innego jak życie z Ojcem, na drodze synostwa ofiarowanego nam przez Jezusa, dzięki czemu wszyscy możemy być naprawdę „synami w Synu”. Życie to, zapoczątkowane już w chrzcie świętym, przeżywane jest w całkowitej ufności i zawierzeniu: „Jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego”, jak mówi Jezus w Ewangelii Mateusza 18,3.
W tym okresie Matka Agnieszka (Paulina) poleciła jej spisywać wspomnienia z dzieciństwa. Teresa okazała posłuszeństwo i spisała 86 stron tychże wspomnień na kartach małego notesu.
W ówczesnej epoce, tzw. „elitarne dusze” ofiarowały się Bogu jako ofiary na rzecz Jego Sprawiedliwości. Natomiast „słaba i niedoskonała” Teresa wybrała bezpośrednie ofiarowanie siebie Jego Miłosiernej Miłości. Stało się to 9 czerwca 1895 roku podczas Mszy św. z uroczystości Przenajświętszej Trójcy.
Ten całkowity dar odnowił ją i wypalił z niej wszelki ślad grzechu. We wrześniu 1896 roku Teresa poczuła, że jej piękne powołanie do bycia „karmelitanką, oblubienicą i matką” już jej nie wystarcza. Podczas modlitwy odczuła wezwanie większych jeszcze pragnień: do bycia kapłanem, diakonem, prorokiem, doktorem w Kościele, misjonarzem, męczennikiem…
Trudy poszukiwań znikną, gdy w końcu odnajdzie swoje powołanie, czytając fragment św. Pawła o miłości (w Pierwszym Liście do Koryntian, rozdział 13). Wtedy wszystko stanie się dla niej jaśniejsze i będzie mogła napisać:
„O Jezu moja Miłości! W końcu znalazłam moje powołanie, moim powołaniem jest Miłość! Tak, znalazłam swoje miejsce w Kościele i to miejsce, o mój Boże, to Ty mi je dałeś. W Sercu Kościoła, mojej Matki, będę Miłością! W ten sposób będę wszystkim. W ten sposób spełni się moje marzenie!” (Rękopis B).
Ogarnięta coraz bardziej „szaloną” troską o grzeszników, którzy nie znają jeszcze Bożej Miłości Miłosiernej, w Wielkanoc 1896 r. (a to na rok przed śmiercią) Teresa wkracza w ciemną noc, w której jej wiara i nadzieja zostaną poddane próbie niemałych zmagań. Tym bardziej, że gruźlica niszczy coraz bardziej jej zdrowie i osłabia ją. Przeżywając to wszystko w zjednoczeniu z męką Jezusa w Getsemani i na Krzyżu, wyczerpana krwiopluciem, zachowuje swój uśmiech i niezwykłą miłość, które podnoszą na duchu jej siostry, przerażone widząc ją umierającą w potwornym cierpieniu.
W duchu posłuszeństwa Teresa kontynuuje jeszcze spisywanie swoich wspomnień, w których z przejrzystą prawdą „wyśpiewuje miłosierdzie Pana”, jakiego doświadczyła w swoim krótkim życiu. Prosząc o łaskę „czynienia dobra na ziemi, po swojej śmierci, aż do końca świata”, pokornie prorokuje, że jej pośmiertną misją będzie „obdarowywanie dusz swoją małą drogą” i „życie w niebie czyniąc dobro na ziemi”.
Teresa zakończyła swoje ziemskie życie w dniu 30 września 1897 roku. Rok po jej śmierci ukazała się książka złożona z jej pism: Dzieje duszy. Historia ta podbiła świat i uczyniła znaną tę młodą siostrę, która kochała Jezusa do tego stopnia, że „umarła z miłości”. To ukryte życie miało teraz rozbłysnąć we wszechświecie. I trwa to do dziś, od ponad stu lat…
Przed Dzieciątkiem Jezus: skupiamy nasze spojrzenie na „małej drodze” Teresy, drodze zaufania i miłości
Owocność postawy pokory i „ufności” Teresy w tym ostatnim okresie jej życia, naznaczonym bolesną próbą wiary, osiąga niezwykłe horyzonty, które wykraczają poza przestrzenno-czasowe granice jej ziemskiej egzystencji.
„To właśnie zaufanie i tylko zaufanie prowadzi nas do Miłości!”. Te słowa Tereska skierowała do swojej starszej siostry Luizy (przełożonej) w liście z 17 września 1896 roku. Są one zawarte w rękopisie B, który zawiera jej „małą doktrynę”.
„Te pragnienia są pocieszeniem, którego Jezus czasami udziela słabym duszom, takim jak moja (a tych dusz jest wiele). Ale kiedy On nie udziela tej pociechy, jest to łaska szczególnego wybrania. To, co podoba się dobremu Bogu, to widzieć, jak kocham moją małość i moje ubóstwo, ślepą nadzieję, jaką mam w Jego miłosierdziu! Oto mój jedyny skarb, umiłowana Matko, ale dlaczego ten skarb nie mógłby być twoim? O droga siostro, proszę, zrozum swoją małą córeczkę. Zrozum, że aby kochać Jezusa, aby być Jego ofiarą miłości, im ktoś jest słabszy, bez pragnień i cnót, tym bardziej jest zdolny do działania tej Miłości, która pochłania i przemienia! Samo pragnienie bycia ofiarą jest wystarczające, ale konieczna jest zgoda na pozostanie biednym i bezsilnym: i to jest trudne, ponieważ ‘prawdziwie ubogiego w duchu, gdzie go znaleźć? Trzeba go szukać daleko’ – mówi psalmista. Nie mówi, że trzeba go szukać pośród wielkich dusz, ale ‘bardzo daleko’, to znaczy w pokorze, w nicości! Pozostańmy zatem bardzo daleko od wszystkiego co świeci, kochajmy naszą małość, chciejmy nic nie czuć! Wtedy będziemy ubodzy w duchu, a Jezus przyjdzie nas szukać; bez względu na to, jak daleko będziemy, przemieni nas w płomienie miłości! Och, jakże chciałabym sprawić, byście zrozumieli, co czuję! Zaufanie i tylko zaufanie musi prowadzić nas do Miłości! Czyż strach nie prowadzi do Sprawiedliwości? Skoro widzimy drogę, biegnijmy razem. Tak, czuję to, Jezus chce dać nam te same łaski, chce dać nam swoje Niebo za darmo”.
Te słowa „podsumowują geniusz duchowości Teresy i byłyby wystarczające, aby uzasadnić ogłoszenie jej Doktorem Kościoła” – napisał papież Franciszek w pierwszym numerze adhortacji. Kontynuował: Jedynie ufność, „nic innego”, nie ma innej drogi prowadzącej ku Miłości, która daje wszystko. Za sprawą ufności łaska wlewa się obficie w nasze życie, Ewangelia staje się w nas ciałem i przeobraża nas w drogi miłosierdzia dla naszych braci (nr 1).
To właśnie ufność umacnia nas każdego dnia i wspomoże nas, byśmy mogli stanąć przed obliczem Pana, kiedy On wezwie nas: „Pod wieczór życia stanę przed Tobą z pustymi rękoma, bo nie proszę Cię, Panie, byś liczył moje uczynki. Wszelka sprawiedliwość nasza jest skażona w Twych oczach. Pragnę więc przyodziać się Twoją własną Sprawiedliwością i jako dar Twojej Miłości otrzymać wieczne posiadanie Ciebie samego” (nr 3).
Jesteśmy w sercu Ewangelii
Ta adhortacja o św. Teresie pozwala papieżowi Franciszkowi przypomnieć, że w Kościele misyjnym „przepowiadanie koncentruje się na tym, co istotne, na tym, co jest piękniejsze, większe, bardziej pociągające i jednocześnie najbardziej potrzebne. Propozycja staje się prostsza, nie tracąc przy tym głębi i prawdy, i w ten sposób staje się bardziej przekonująca i promieniująca”.
Jaśniejącym rdzeniem jest „piękno zbawczej miłości Boga objawionej w Jezusie Chrystusie umarłym i zmartwychwstałym” (nr 47).
W centrum moralności chrześcijańskiej znajduje się miłość, która jest odpowiedzią na bezwarunkową miłość Trójcy Świętej, dzięki której „dzieła miłości względem bliźniego są bardziej doskonałym zewnętrznym wyrazem wewnętrznej łaski Ducha”. Ostatecznie liczy się tylko miłość (nr 48).
Szczególny wkład, jaki Teresa daje nam jako Święta i jako Doktor Kościoła, nie jest analityczny, jak mógłby być, na przykład, wkład świętego Tomasza z Akwinu.
Jej wkład jest raczej syntetyczny, ponieważ jej geniusz polega na doprowadzeniu nas do centrum, do tego, co istotne, do tego, co niezbędne.
Swoimi słowami i osobistą drogą życia pokazuje, że chociaż wszystkie nauki i normy Kościoła mają swoje znaczenie, swoją wartość, swoje światło, niektóre z nich są pilniejsze i bardziej konstytutywne dla życia chrześcijańskiego. To właśnie tam Teresa skoncentrowała swoje spojrzenie i serce (nr 49).
Jako teologowie, moraliści, badacze duchowości, jako duszpasterze i jako wierzący, każdy w swojej własnej dziedzinie, nadal musi przyswajać tę genialną intuicję Małej Tereski i wyciągnąć z niej konsekwencje teoretyczne i praktyczne, doktrynalne i duszpasterskie, osobiste i wspólnotowe. Potrzebujemy śmiałości i wewnętrznej wolności, aby móc to uczynić (nr 50).
Papież Franciszek kontynuuje: „każdy święty jest misją; jest planem Ojca, by odzwierciedlać, ucieleśniać w danym konkretnym momencie dziejów, pewien aspekt Ewangelii”.
„[…] Należy podziwiać całe jego życie, całą jego drogę uświęcenia, tę jego postać, która odzwierciedla coś z Jezusa Chrystusa i która odsłania się, kiedy udaje się pojąć znaczenie jego osoby jako całości”. Jest to tym bardziej prawdziwe w przypadku św. Małej Tereski, będącej „Doktorem syntezy” (nr 51).
Z nieba na ziemię, aktualność św. Teresy od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza trwa w całej swojej „małej wielkości”.
W czasie, który zachęca nas do zamykania się we własnych sprawach, Mała Tereska ukazuje nam piękno uczynienia z życia daru.
W chwili, w której dominują potrzeby najbardziej powierzchowne, jest ona świadkiem ewangelicznego radykalizmu.
W czasie indywidualizmu, pozwala nam odkryć wartość miłości, która staje się wstawiennictwem.
W chwili, gdy ludzie mają obsesję na punkcie wielkości i nowych form władzy, ona wskazuje nam drogę małości.
W czasie, w którym odrzucanych jest wiele istot ludzkich, ona uczy nas piękna troski, podejmowania odpowiedzialności za innych.
W chwili powikłań, ona może pomóc nam odkryć na nowo prostotę, absolutny prymat miłości, zaufania i powierzenia się Bogu, przezwyciężając legalistyczną i etyczną logikę, która wypełnia życie chrześcijańskie obowiązkami i nakazami oraz zamraża radość Ewangelii (n. 52).
Półtora wieku po swoich narodzinach Mała Tereska jest bardziej niż kiedykolwiek żywa pośród Kościoła podążającego, w sercu Ludu Bożego. Pielgrzymuje z nami czyniąc dobro na ziemi, tak jak tego pragnęła. Najpiękniejszym znakiem jej duchowej żywotności są niezliczone „róże”, które rozsiewa, to znaczy łaski, które Bóg daje nam za jej pełnym miłości wstawiennictwem, aby wesprzeć nas na ścieżce życia (n. 53).
A teraz my: zanurzeni w wielu słowach naszych prac licencjackich, referatów seminaryjnych, dyskusji tematycznych, doktoratów…
Różnimy się stylem i treścią od sformułowań i podejścia zaproponowanego nam przez Doktora Kościoła, Teresę z Lisieux. Jest to również słuszne i konieczne, biorąc pod uwagę zmiany w obecnym zglobalizowanym kontekście. Być może dlatego nasze prace doktorskie przekraczają czasem nawet 500 stron!
Jednak przed Szopką Teresa zdaje się zadawać nam pytanie:
Jak to zrobić, aby każda stronica, każde słowo, każda myśl, każde uczucie, każda posługa stały się strumieniem światła, który może ogrzać serca tych, których spotkamy na ulicy?
W jakiś sposób moglibyśmy nauczyć się powierzać siebie Bogu we wszystkim, w każdej pracy, w każdym spotkaniu tak, aby stać się „kanałami łaski” nawet w naszych studiach i działalności naukowej.
My, którzy kroczymy śladami św. Alfonsa, moglibyśmy uznać, że znajdujemy się gdzieś pomiędzy Tomaszem (analiza) a Teresą (synteza). Gdzie dokładnie? Gdziekolwiek! Wszędzie tam, gdzie woła nas jakieś ludzkie serce, które należy uzdrowić i obdarzyć radością Dobrej Nowiny!
„Analiza” i „synteza” mogą być jak dwa punkty grawitacyjne, między którymi możemy się orientować i lecieć na dwóch skrzydłach wiary i rozumu (fides et ratio) w kierunku ran ludzkości, aby przynieść im lekarstwo Miłości, aplikując „etyczną łagodność” samego Najwyższego Pasterza, Jezusa, który przecież wszystkich nas nosi na własnych ramionach…
Być może dlatego odczuwamy szczególną harmonię między św. Teresą z Lisieux a św. Alfonsem, gdy czytamy pierwsze zdania Doktora najgorliwszego zawarte w Praktyce umiłowania Jezusa Chrystusa: „Cała świętość i doskonałość duszy polega na miłowaniu Jezusa Chrystusa, naszego Boga, naszego Najwyższego Dobra i naszego Zbawiciela. Miłość jest tym, co łączy i zachowuje wszystkie cnoty, które czynią człowieka doskonałym”.
Ożywieni tą „niebiańską harmonią”, którą tworzą Święci, a która rozbrzmiewa w duszy jak najlepsze kolędy, zakończmy modlitwą – jak czyni to papież Franciszek w swojej adhortacji:
Droga Święta Mała Teresko,
Kościół potrzebuje, żeby zajaśniały
barwy, woń, radość Ewangelii.
Przyślij nam swoje róże!
Pomóż nam zawsze ufać tak jak Ty,
w wielką miłość, jaką Bóg ma ku nam,
abyśmy mogli naśladować każdego dnia
Twoją małą drogę świętości.
Amen.
Medytacja na Boże Narodzenie
Rzym, 15 grudnia 2023
O. Andrzej S. Wodka, C.SS.R.
Akademia Alfonsjańska
Papieski Wyższy Instytut Teologii Moralnej
————————————
ADHORTACJA APOSTOLSKA
C’EST LA CONFIANCE
OJCA ŚWIĘTEGO
FRANCISZKA
O UFNOŚCI W MIŁOSIERNĄ MIŁOŚĆ BOGA
Z OKAZJI 150. ROCZNICY URODZIN
ŚW. TERESY OD DZIECIĄTKA JEZUS I NAJŚWIĘTSZEGO OBLICZA